Trochę zmęczona codziennymi obowiązkami i pędem życia...zasiadam z
kawą do Bloga.
Zwykle słucham jakieś muzyki, gdy pisze. Uważam, że muzyka potrafi
niesamowicie zadziałać na wszelakie niehumory, czy też na zwykłą, czasem
niepożądaną ciszę.
Lenulek zwykle towarzyszy mi w swoim foteliku, Mari pochłonięta zabawą
w drugim pokoju. Każda kobieta wie, że bicie schabowego na kotlety...nuda a
przy tym można sobie zwichnąć nadgarstek:-( W radiu zaczynają nadawać hity lata
i właśnie leci...Moves like Jagger - Maroon 5, przebój rozpędza u nas każda
imprezę domową! Mnie tam wiele nie potrzeba, od razu pląsam i zaczynam solowy
tan przez środek kuchni. Oczywiście w foteliku zaczyna się nieznaczne
ożywienie. Lenka aż toczy piane z zachwytu. Mari przybiega z uśmiechem na
twarzy!
Mamo, to nasza piosenka!!! - oznajmia. I zaczyna się istne szaleństwo!
Tłuczek w roli mikrofonu, wyginamy się , ubawione i zakręcone na całego. Lenka
patrzy na nas teraz ze zdumieniem. Uwielbiam te chwilę totalnego oddania się
muzyce, a przy tym widzę jak zbliża nas do siebie każda sekunda tego utworu, bo
możemy dać ponieść się chwili. Zaraz,po piosence wszystko wraca do porządku. Zostaje tylko
wielki uścisk na środku kuchni i szalone bicie serca. Każda wraca do swoich
zajęć...tylko Lenka jakaś taka rozkiwana na foteliku nie rozumie rzeczywistości.