poniedziałek, 28 maja 2012

Poniedziałki:-(

Katar, katar i czerwone oczy! Kto alergik ten wie, że paskuda bez leków nie odpuści:-( Całe szczęście, że mam siostrę / alergika notabene/ i leki załatwione w 3 minuty! Dzięki siostra:-)))
Ogólnie nie cierpię poniedziałków...to chyba jakieś fatum które zaczęło się od filmu Tadeusza Chmielewskiego ,, Nie lubię poniedziałku''. 
Zwykle każda sprawa niecierpiąca zwłoki  idzie jak po grudzie! Dokumenty giną, lekarz ma urlop, Mari nie wie w co się ubrać do szkoły, Lena nie chce zasnąć i tak można wymieniać.
Z mroczkami w oczach ledwo wyszykowałam  Mari do szkoły. 
Moja przyjaciółka kawa dziś zawiodła, bo przez cały dzień szukałam chwili na zmrużenie oka a nawet miejsca. Ostatecznie wylądowałam z poduszką na dywanie...
Ale jest sukces, jest sukces!!! 
Mari zaczęła dziś sama jeździć na rowerze!! 
Nareszcie moje bieganie jak wierny pies z kijem za Mariką przyniosło efekt! Myślałam, że tylko moje dziecko do końca będzie wołało :       ,, Mamo ale trzymaj mnie!!!'' 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz